HISTORIA

SYNERGIA MK 0

Historia zespołu zaczęła się w 2001 roku w Warszawie w małym domku w Radości, gdzie mieszkało ze sobą przez dwa tygodnie dwóch gości (Jelcz i Stolarz), z których pierwszy jeszcze trzy lata wcześniej chciał dać w pysk drugiemu. Długim, przegadanym wieczorom towarzyszyła stara gitara klasyczna. Jelcz zagrał parę akordów, Stolarz sklecił na prędce kilka wersów, za oknem zawył pies i nagle każdy poczuł, że to może być to. W tamtym okresie Synergia była najbliższa zrobienia komercyjnej kariery. W wakacje powstało bowiem kilka romantycznych ballad typu Ja cię kocham, ty mnie nie, jest mi źle.

zdjęcie Jelcz z gitarą 2001

Chłopcy kombinowali z podkładami konstruowanymi na Amidze 1200 w programach Protracker i DigiBooster Pro. Najbardziej doniosłym wyczynem utworzonym w ten sposób była oparta na partiach smyczkowych Kołysanka. Tak naprawdę jednak przełomem był napisany w październiku 2001 roku Request, który otworzył drogę do nieco innego spojrzenia na muzykę. Przy okazji Stolarz zaczął interesować się gitarą i coraz częściej używać jej przy śpiewie (niestety).

W ciągu roku powstały kolejne kawałki. Jelcz i Stolarz kursowali między swoimi domami w każdej wolnej chwili, gra opierał się o dwie gitary z nylonowymi strunami, a od drugiej połowy 2002 roku również o podkłady z metronomem, robione w programie GuitarPro. W tym czasie chłopcy eksperymentowali z nowymi brzmieniami, powstała oryginalna przystawka elektryczna, składająca się z głośnika przyklejonego taśmą samoprzylepną do korpusu gitary akustycznej.

Na przełomie 2002/2003 Stolarzowi urosły długie włosy, a Jelcz stwierdził, że pora zacząć używać jak na rock przystało gitary elektrycznej.

Stolarz z gitarą i słuchawkami 2003

Dysponował czarną samoróbką przypominającą kształtem Ibaneza RG, wyrwaną kiedyś (nie wiadomo po co) od niewiadomo kogo za 500 złotych. Gitara została wkrótce ochrzczona imieniem Czarny. Początkowo rolę pieca odgrywał stary radiomagnetofon Condor i choć dźwięk z pewnością był cholernie marny, to chłopcy słysząc pierwszy raz na żywo gitarę elektryczną popuszczali w gacie z wrażenia za każdym uderzeniem w struny. W tym okresie pojawiły się też pierwsze próby uwiecznienia swoich wyczynów (nie licząc sterty dotychczas nagranych kaset). Pierwszym pomysłem był 4-ścieżkowy magnetofon szpulowy. Projekt ze względu na skomplikowaną formę adaptacji został szybko porzucony, a chłopcy wrócili do komputera i nagrali nieporadnie korzystając z programu n-Track Studio dwie zwrotki Requesta i trochę Sinner's Scream. Jelcz i Stolarz byli pod takim wrażeniem, że od razu chcieli wchodzić do studia i nagrywać płytę, choć w rzeczywistości jakość techniczna zarówno samego wykonania jak i nagrania przy najniższym wymiarze kary należy określić jako kiepską.

Wkrótce Jelcz kupił sobie piec Roland GC-405 i stał się tym samym prawdziwym gitarzystą (przynajmniej na zdjęciach). Stolarza zaczęło w związku z tym irytować, że coraz częściej nie słychać jego pudła zagłuszanego przez Czarnego. Powziął więc decyzję niejedzenia przez najbliższe pół roku, co miało mu pozwolić na zakup podobnego zestawu. Po kilku miesiącach w zespole zagościły gitara za 400 złotych i piecyk Roland za 450 złotych. Finansowo wsparł kolegę zamożniejszy Jelcz, który mógł niejeść jeszcze dłużej (rozbił pożyczkę na raty bez odsetek). W dalszym ciągu jednak największą bolączką zespołu jeszcze bez nazwy (nazwa oscylowała wtedy między Wooden Coffin a Canned Heat) był brak reszty muzyków. Bóg wysłuchał w 2003 roku modlitw Stolarza i zesłał kolejnego członka formującej się kapeli.

Na początku sierpnia 2003 roku Jelcz wziął udział w projekcie Przegląd kapel weselnych na festynie parafialnym przy jednym z mławskich kościołów. Razem z innymi przygodnie spotkanymi chałturnikami przygotował pięć komercyjnych kawałków, które zagrali razem na naczepie TIRa przed licznie zebranym mławskim elementem z dzielnicy Wólka.

Wólka 2003

Zespół, który ochrzcił się mianem Akwarium odniósł wielki... W zasadzie nie wiadomo co. Właściwie wygrał, choć ostatecznie zajął drugie miejsce, bo wygrana kapela miała zabawiać publikę jeszcze przez dwie godziny, a Akwarium umiało tylko 5 kawałków. Członkowie Akwarium pojechali w nagrodę na tydzień na wieś nad jeziorem Kiełpińskim. Tam Jelcz bliżej poznał się z basistą, niejakim Piterem, entuzjastą jazzu i pokręconych basistów.

Rynek: Piter, Armanii (nasz pierwszy
      menadżer) i Jelcz 2003

Tym samym zaliczyć go należało do nienormalnych i dlatego świetnie pasował do Stolarza i Jelcza. Kilka dni potem Piter poznał się ze Stolarzem i od razu przypadł mu do gustu, zwłaszcza po sformułowaniu poglądu, że kawałki chłopców są ekstra.

W następnych miesiącach próby odbywały się w bloku u Pitera w pokoju 2x5 metrów, wszyscy stali zwarci obok siebie, Stolarz śpiewał bez mikrofonu, więc jego głos ginął w hałasie trzech gitar, ale ogólnie wszyscy byli zadowoleni. We wrześniu 2003 roku chłopcy rozpoczęli nagrania Requesta, Sinner's Scream i Katarzyną bez perkusji, co miało stanowić materiał prezentacyjny dla ewentualnego perkusisty. Wizyty u Pitera zaowocowały pierwszym fanem zespołu, którym stał się tata Pitera. Pan Janusz okazał się złotym człowiekiem, tym bardziej, że docenił głos wokalisty.

Dalej